I was looking for Japan
Japonia to coś więcej niż te fotografie. Te fotografie to coś więcej niż Japonia. Moje wyobrażenie Japonii.
Przemierzałem ulice Osaki, Kyoto, Nara i Tokyo. Przez okno pociągu oglądałem pola ryżowe, przedmieścia, lasy.
Mogłem wyobrazić sobie to, czego nie zdołałem zobaczyć i doświadczyć w ciągu tej krótkiej podróży.
Jednak nasyciłem swoją ciekawość. Zasmakowałem obrazy, dźwięki, smaki. To było wyjątkowe. Niepowtarzalne.
I wciąż czułem, że to jakiś mały fragment rzeczywistości. Malutki. Jednak zaspokoił moją ciekawość sprzed wielu lat.
Pozwalam sobie na publikację z tej podróży. Bardzo ograniczoną. Bardzo moją. Takie fragmenty rzeczywistości.
Złapane chwile, kolory, kształty, które przewijały się w mojej świadomości przez dekady.
Tam ich poszukiwałem.
Tam je znalazłem.
Te szczeliny.
Japonia to najdalej położone doświadczenie od wszystkich jakie znam. Tutaj naprawdę jest inaczej. I nie mam na myśli tylko ruchu drogowego, który jest lewostronny. To również klucze w drzwiach, które obraca się w drugą stronę. To ułożenie przycisków w windzie może prowadzić do mętliku w głowie i trudno załapać, że przyciski mają inną kolejność niż np. w Europie.
Japonia to miejsce na mapie, które musiało znaleźć się na mojej ścieżce. A tutaj podzielę się z Wami kadrami z podróży. Odbyłem ją przy okazji premiery nowego aparatu Lumix S9. Fotografowałem w Osace, Kyoto, Nara oraz Tokyo.
Kiedy już tam jesteś, to wydaje się to tak oczywiste.
Przestrzeń dopasowana do reszty.
Reszta dopasowana do przestrzeni.
Uwielbiam symbolikę. Z czym kojarzy się ta scena z dwoma rękami?
Juhasi mieszkają w tych budach od kwietnia do października.
Śpią i czuwają czy wilki podchodzą do owiec.
Psy ogrzewają w zimnie dni...
Zabrakło mi czasu. Zabrakło mi natury. Odczuwam wielki niedosyt Japonii w ciszy i spokoju. Czuję, że w pędzie i tłumach zabrakło cykad i dźwięków wodospadów w górach. Zabrakło Japonii, którą sobie wyobrażałem.