Fotografia to moje DNA.
Od samego początku opowiadam historie.
„Milpa” Krystiana Bielatowicza to opowieść, która powstała w wyniku spotkania. Przez blisko cztery lata autor wracał do Ameryki Środkowej, by podążając śladem osób, których życie osadzone jest mocno w lokalnej tradycji, dokumentować jej żywotność. Jednocześnie zaś, by śledzić zachodzące w jej obrębie zmiany – zachłanność, z jaką małe społeczności wchłaniają zachodnią popkulturę, ich bezradność wobec zalewu rzeczy „made in China”.
Odwiedzał miasta, docierał do wsi położonych wysoko pośród gór. Był tam, gdzie odbywały się ważne uroczystości religijne. Dotrzymywał towarzystwa tym, którzy troszczyli się o zwykłe codzienne sprawy – świeże kwiaty w świątyni, smaczne placki na obiad, drzewo na opał.
Część projektu to wielkoformatowe portrety osób, które autor spotkał przemierzając Meksyk. Upozowane, nierzadko z rekwizytem w dłoni są świadectwem tego, z jakimi pytaniami autor zmagał się, obserwując tamtejszą rzeczywistość. Czy fakt, że można zarabiać na tradycji, pozwoli jej przetrwać? Co może ocaleć w słowie, gdy zmienia się świat materialny wokół? Czy rozluźnienie więzi człowieka z naturą to tylko stan przejściowy? I czy w rysach twarzy jest coś nieśmiertelnego?
Projektowi towarzyszy książka MILPA. Nawarstwiają się w niej zdjęcia z poszczególnych wyjazdów. Wspomnienia odżywają w nieoczekiwanych momentach. Doświadczenia jednych podróży wpływają na przebieg następnych. Zmieniają się aparaty i sposoby patrzenia. Czasem autor próbuje złapać coś w ramy definicji, czasem odnotowuje tylko luźną impresję.
„Milpa” to zaproszenie do poznania – obcej kultury, samego siebie.
A photographic essay about a small village in the Cracow-Częstochowa Upland in Poland. Adam and Eve. We cannot escape them. They are inscribed in our minds, bodies, in the air, living space, in the fields. We are far from perfect. We often fail to muster enough strength to keep at our childly pursuit of a happy life. Communism shaped our reality, giving it a cheerless tint. Put on the wrong course, we shrunk like laundry in a dryer; we are as we are.
A photographic essay about a small village in the Cracow-Częstochowa Upland in Poland. Adam and Eve. We cannot escape them. They are inscribed in our minds, bodies, in the air, living space, in the fields. We are far from perfect. We often fail to muster enough strength to keep at our childly pursuit of a happy life. Communism shaped our reality, giving it a cheerless tint. Put on the wrong course, we shrunk like laundry in a dryer; we are as we are.
A photographic essay about a small village in the Cracow-Częstochowa Upland in Poland. Adam and Eve. We cannot escape them. They are inscribed in our minds, bodies, in the air, living space, in the fields. We are far from perfect. We often fail to muster enough strength to keep at our childly pursuit of a happy life. Communism shaped our reality, giving it a cheerless tint. Put on the wrong course, we shrunk like laundry in a dryer; we are as we are.
A photographic essay about a small village in the Cracow-Częstochowa Upland in Poland. Adam and Eve. We cannot escape them. They are inscribed in our minds, bodies, in the air, living space, in the fields. We are far from perfect. We often fail to muster enough strength to keep at our childly pursuit of a happy life. Communism shaped our reality, giving it a cheerless tint. Put on the wrong course, we shrunk like laundry in a dryer; we are as we are.
Adam&Eve
Esej fotograficzny o małej wsi na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej w Polsce. Adam i Ewa. Nie potrafimy od nich uciec. Tkwią w naszych umysłach, ciałach, powietrzu, mieszkaniach, na polu. Nie jesteśmy doskonali. Często nie wystarcza nam sił, by nie stracić naszej dziecięcej werwy do życia szczęśliwego. Epoka komunizmu ukształtowała naszą rzeczywistość w kolorystyce dość ponurej. Nasze wnętrza, skurczone po niekorzystnym kursie i praniu, są, jakie są.
Ten zbiór fotografii jest osobistą pamiątką. Fotografowani ludzie to sąsiedzi. Fotografowane miejsca to znajome ścieżki.
Naciśnij na zdjęcie, aby obejrzeć na dużym ekranie
PASTERZE
Pierwsze zdjęcia powstały w 2003 roku. To był mój pierwszy fotoreportaż. Skromny, studencki budżet pozwolił na zakupienie trzech rolek slajdów. Z aparatem i obiektywem 28 mm spędziłem dwa dni w bacówce w Jaworkach, w Pieninach. Chciałem zobaczyć i poczuć miejsce, w którym od pokoleń wyrabia się m. in. oscypka, czyli wędzony ser produkowany z owczego mleka. Od tamtej pory jeżdżę do bacówki regularnie. Zrealizowałem w międzyczasie krótki dokument filmowy i prowadzę warsztat z fotografii dokumentalnej.
Po siedemnastu latach wciąż w kadrze obserwuję życie codzienne bacy Wojtka oraz juhasa Stanisława. I chociaż juhasów jest kilku, to jednak prawie żaden nie pozostaje na długo. Życie na hali od końca kwietnia do października, bez względu na pogodę, nie jest łatwe. Szczególnie dla młodych ludzi, którzy mają do stracenia nowoczesne życie, które jest obecnie dalekie od bliskości z naturą i ciężką pracą fizyczną.
Od początku wiedziałem, że pokażę ten świat w taki sposób. Nie zmieniłem tego spojrzenia po zbudowaniu obok bacówki restauracji oraz wyciągu narciarskiego. Chociaż świat się zmienia, mam nadzieję, że moje romantyczne spojrzenie kreuje spokój i empatyczne zrozumienie tradycji i piękna naszej planety. Zapomnieliśmy, że życie tętni wraz z porami roku i porami dnia. Jesteśmy bardziej związani z Ziemią niż ze światem, który o niej zapomina i kreuje wciąż nowe potrzeby i przyjemności.
Piękno, które mogłem fotografować dedykuję
Moim wspaniałym dzieciom Sebastianowi, Sarze, Kai i Tymonowi,
Mojej pięknej żonie Rei
I Wam wszystkim, którzy je dostrzegacie.
Galeria
Naciśnij na zdjęcie, aby obejrzeć na dużym ekranie
Publikacje
Film dokumentalny
San Cristobal de las Casas, Chiapas, Mexico.
San Cristobal de las Casas, Chiapas, Mexico.
Majowie. Strażnicy czasu.
Esej fotograficzny o współczesnych Majach w Meksyku, Gwatemali i Belize.
Naciśnij na zdjęcie, aby obejrzeć na dużym ekranie